Bierzesz pożyczkę? Uważaj na oferty bez BIK. To może być oszustwo
Gdy na ulicy podejdzie do nas nieznajomy i poprosi o pożyczenie tysiąca złotych, z pewnością odmówimy mu. Inaczej jest z firmami pożyczkowymi - one udzielają właśnie takich pożyczek, także zupełnie nieznanym im osobom, bo na tym właśnie polega ich biznes. Oczywiście są też formalności. Firma musi potwierdzić, że wnioskujący jest tym, za kogo się podaje, może też sprawdzić w zewnętrznych bazach, na ile poważnie klient traktował dotąd swoje zobowiązania i czy w związku z tym można mu zaufać.
BIK, czyli Biuro Informacji Kredytowej, niekiedy kojarzony jest z "czarną listą", ale to nie do końca prawdziwy obraz. Baza BIK to zbiór informacji - negatywnych, ale też pozytywnych - o tym, jak dotąd wywiązywaliśmy się ze swoich zobowiązań finansowych. Jest budowana wspólnie przez instytucje finansowe. Żeby móc korzystać z informacji - a więc sprawdzać obecnych i potencjalnych klientów - firma musi też takie dane dostarczać.
Robią to nie tylko banki, ale i wiele firm pożyczkowych. Samo Biuro Informacji Kredytowej informuje, że z jego zasobów korzystają „prawie wszystkie czołowe instytucje pożyczkowe, spośród świadczących usługi na polskim rynku”. Korzystają, a więc też sprawdzają w BIK wiarygodność finansową swoich klientów.
Biuro tylko informuje, decyduje firma pożyczkowa
Co ważne, BIK nie podejmuje za firmę pożyczkową decyzji o udzieleniu czy odmowie pożyczki. Jego rola kończy się na dostarczeniu informacji o tym, jak spłacaliśmy nasze zobowiązania w przeszłości. Na tej podstawie to już sam pożyczkodawca będzie decydował, czy zaufa komuś, komu np. zdarzyła się jedna wpadka ze spłatą. Dla jednej firmy będzie to dyskwalifikująca przeszkoda, inna nie będzie robić problemu z takiej pojedynczej wpadki.
ZOBACZ TEŻ: Co się bardziej opłaca? Kredyt w banku czy pożyczka pozabankowa
Czymś innym są tzw. czarne listy, sporządzane przez biura informacji gospodarczej (najbardziej znanym z nich jest KRD, czyli Krajowy Rejestr Długów). Trafiają tam informacje o wpadkach przy spłacie kredytów, ale nie tylko: także o niezapłaconych rachunkach za telefon, alimentach czy mandatach za jazdę na gapę, o ile dług wynosi 200 zł lub więcej, a dłużnik zalega ze spłatą przynajmniej 60 dni. Firmy pożyczkowe korzystają także z tych zasobów i często mówią wprost, że niesolidnym dłużnikom wpisanym do takich rejestrów pieniędzy nie pożyczają.
Chcą sprawdzić? Muszą poprosić o zgodę!
Firmy, które rezygnują ze sprawdzania klientów w zewnętrznych bazach, nie mają powodu, żeby się tym głośno chwalić – to natychmiast przyciągnęłoby amatorów wyłudzeń. Jeśli natomiast sięgają do takich baz, są zobowiązane poinformować o tym. Informacji o tym, czy i w jakich bazach firma pożyczkowa będzie nas sprawdzała, można szukać w trzech miejscach:
- we wzorze umowy pożyczkowej
- w arkuszu informacyjnym, gdzie zebrane są wszystkie najważniejsze informacje o pożyczce
- i wreszcie w internetowym wniosku o pożyczkę.
Z formularza nie tylko dowiadujemy się, gdzie firma będzie nas weryfikować, ale także wyrażamy w nim zgodę na takie sprawdzenie. To bardzo ważne: pożyczkodawca nie może na własną rękę szukać takich informacji. Aby móc zajrzeć do bazy BIK i baz biur informacji gospodarczej, potrzebuje naszej zgody.
Czy taka weryfikacja działa na naszą niekorzyść? Niekoniecznie. Jeśli firma rezygnuje ze sprawdzenia klienta w dostępnych bazach danych, wcale nie powinno nas to zachęcać do korzystania z jej usług. Ktoś, kto pożycza aż tak chętnie, zwykle pożycza też wyjątkowo drogo - bo w ten sposób rekompensuje sobie wyższe ryzyko.