Ceny wzrosły o 35 proc. Poseł pokazał paragon i rozpętała się burza
Ceny galopują a wartość pieniądza spada. Inflacja według oficjalnych szacunków wynosi 7,7 proc. Ten wynik nie pasował posłowi PO Michałowi Krawczykowi, więc postanowił przeprowadzić eksperyment. Paragon sprzed roku potraktował jako listę zakupów i po 12 miesiącach zrobił identyczne zakupy, których cena okazała się dużo wyższa. – To będą najdroższe święta Bożego Narodzenia od 20 lat – uważa poseł. Czy to znaczy, że inflacja w rzeczywistości jest wyższa? Nie do końca...
Michał Krawczyk z Platformy Obywatelskiej postanowił przeprowadzić zakupowy eksperyment i samodzielnie przekonać się jak bardzo drożyzna uderza w portfele Polaków. Poseł PO sięgnął po paragon za zakupy sprzed roku i kupił te same produkty. Jak łatwo się domyślić, współczesna cena była wyższa niż jeszcze 12 miesięcy temu. Skala podwyżek jednak zaskoczyła posła. Okazało się, że niepozorna lista podstawowych produktów spożywczych kosztuje dziś 35 proc. więcej niż przed rokiem.
Poseł w jednym z lubelskich sklepów kupił 20 produktów. W koszyku nie znalazło się nic ekstrawaganckiego - codzienne produkty spożywcze takie jak jajka, mleko, olej, masło i ziemniaki. Niektóre produkty zachowały starą cenę, np. rogal maślany i paczka cytryn nie podrożały, utrzymując cenę odpowiednio 0,99 zł i 7,99 zł. Inne podrożały stosunkowo niewiele, ale w odczuwalny sposób. Np. przyprawa curry z 0,89 zł zmieniła cenę na 0,99 zł, a jeden z serów z 3,49 zł podrożał do 3,99 zł. Ceny innych produktów poszybowały jednak w górę. Ziemniaki zdrożały o 34 proc. Paczka kupiona przez posła rok temu kosztowała 1,49 zł a teraz zapłacić za nią trzeba 1,99 zł. Jeszcze bardziej podrożała mąka tortowa, bo aż o 59 proc. (z 1,69 zł do 2,69 zł). Koncentrat pomidorowy podrożał o 88 proc. (1,59 zł - 2,99 zł), olej o połowę (5,99 zł - 8,99 zł) a absolutnym rekordzistą okazała się cukinia. Niepozorne warzywo rok temu kosztowało zaledwie 2,99 zł a dziś urosło do rangi produktu luksusowego, za który zapłacić trzeba niemal 10 zł (wzrost o 150 proc.).
Ogólny wzrost cen poseł obliczył na 35 proc.
- Inflacja 7,7%? Wolne żarty. Wziąłem paragon sprzed roku i poszedłem do tego samego sklepu zrobić zakupy spożywcze. Wzrost cen wyniósł 35%. Zobaczcie sami - napisał na Twitterze.
Czy to znaczy, że inflacja jest wyższa niż podano? Nie. Internauci w komentarzach szybko zwrócili uwagę, że chociaż koszyk zakupowy posła niewątpliwie odzwierciedla wzrost kosztów ponoszonych na konkretne produkty w konkretnym sklepie, to niewiele ma to wspólnego z metodami stosowanymi w obliczaniu inflacji. Poniżej tłumaczymy o co chodzi.
Inflacja to nic innego jak wzrost przeciętnego poziomu cen w gospodarce, który skutkuje spadkiem siły nabywczej lokalnej waluty. Przyczynami inflacji są m.in. wzrost podaży pieniądza, wzrost kosztów produkcji lub energii czy niezrównoważony budżet państwa.
- Inflacja to wzrost ogólnego poziomu cen w gospodarce. Umiarkowany wzrost cen jest normalnym zjawiskiem w rozwijającej się gospodarce. Za optymalny poziom inflacji w Polsce przyjmuje się roczne tempo wzrostu cen między 1,5 – 3,5 proc. (2,5 proc. plus/minus 1 punkt procentowy) - wyjaśnia NBP i zwraca uwagę, że wzrost inflacji, obserwowanej na całym świecie, w ostatnim czasie wynikał z czynników podażowych (kosztowych) i zewnętrznych.
Chociaż wahania cen towarów są odnotowywane niemal bezustannie, to o inflacji możemy mówić dopiero, kiedy wzrost cen jest powszechny, a nie dotyczy konkretnych produktów. Poza produktami spożywczymi, które znalazły się w koszyku posła, obliczając średni wzrost cen, dużą uwagę przykłada się m.in. do energii.
Podana przez GUS wysokość 7,7 proc. to inflacja konsumencka - CPI (wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych). To najpopularniejsza na świecie miara inflacji i deflacji. Indeks jest średnią ważoną cen towarów i usług nabywanych przez przeciętne gospodarstwo domowe. Przy obliczaniu indeksu bierze się pod uwagę tak zwany statystyczny koszyk zakupów. GUS pod uwagę bierze co i w jakiej ilości kupuje statystyczne gospodarstwo domowe i jaką część budżetu domowego pochłania taki koszyk zakupów. Ten jest ogromny - GUS obserwuje zmiany cen ok. 2000 towarów i usług.
- W celu obliczenia takiej miary inflacji bazowej, zagregowany wskaźnik cen należy obliczyć na zbiorze pomniejszonym o wybrany zestaw towarów i usług. Najczęściej wyłączeniu podlegają te towary i usługi, których ceny charakteryzują się silnymi zaburzeniami pochodzącymi z oddziaływania szoków podażowych albo wartość informacyjna ich zmian jest ograniczona (np. z powodu różnych form regulacji). Wadą tej grupy metod jest pewna arbitralność wyboru wyłączanej grupy dóbr. W powyższy sposób konstruowane są następujące miary inflacji bazowej - czytamy w opisie metodyki NBP.
Te miary to inflacja po wyłączeniu cen administrowanych, inflacja po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych oraz inflacja po wyłączeniu cen żywności i energii.
Pierwszy wskaźnik powstaje poprzez wyeliminowanie cen, które nie są kształtowane przez mechanizmy rynkowe, lecz podlegają różnego rodzaju regulacjom. - W związku z tym rozkład zmian tych cen może nie odzwierciedlać długookresowych tendencji inflacyjnych - zastrzega NBP.
Inflacja po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych obliczana jest od 2009 roku, a wynik "powstaje poprzez wyłączenie wpływu cen tych towarów i usług, które są szczególnie wrażliwe na różnego rodzaju szoki popytowe i podażowe i/lub cechują się istotną i zmienną w czasie sezonowością".
- Tak wyznaczona grupa cen najbardziej zmiennych zawiera przeważnie: znaczną część produktów żywnościowych (przede wszystkim nieprzetworzonych, np. warzywa i owoce), produkty energetyczne (paliwa, gaz, opał) i niektóre usługi (transport powietrzny, opłaty radiowo-telewizyjne, usługi finansowe oraz telekomunikacyjne) - czytamy w metodyce NBP.
Ostatni wskaźnik inflacji bazowej eliminuje ceny żywności i napojów bezalkoholowych oraz energii, które są szczególnie wrażliwe na wewnętrzne i zewnętrzne szoki podażowe.
Ponieważ metoda CPI dość często jest przedmiotem krytyki, stosowane są inne sposoby obliczania inflacji. Np. Europejski Bank Centralny prowadząc politykę pieniężną, kieruje się zharmonizowanym wskaźnikiem cen konsumpcyjnych (ang. Harmonised Index of Consumer Prices, HICP).
- W strefie euro inflację cen konsumpcyjnych mierzy się zharmonizowanym wskaźnikiem cen konsumpcyjnych (HICP). „Zharmonizowany” oznacza, że wszystkie kraje UE obliczają go według tej samej metody. Dzięki temu można porównywać ze sobą dane dotyczące różnych krajów. Ten wskaźnik pozwala śledzić zmiany cen w gospodarce. Działa jak swojego rodzaju mapa, która pomaga EBC podejmować właściwe decyzje - tłumaczy Europejski Bank Centralny.